W kwestii wprowadzanych przez państwa członkowskie przepisów o płacy minimalnej w transporcie wyraźnie widoczny jest podział, według którego „stare” państwa członkowskie UE wznoszą górę lodową, aby sektor transportu tych „nowych” zatopić. A co na to Bruksela…?

strasbourg-1166650

W czwartek, 7 lipca w Parlamencie Europejskim odbyła się debata nt. płacy minimalnej w sektorze transportu. Generalnie niewiele ona wniosła do i tak już podzielonej w tym temacie Europy. W ramach podsumowania, można powiedzieć po prostu: „debata się odbyła”. Jednym słowem, nie wniosła ona nic nowego, nie padły żadne deklaracje ani nowe fakty ponad to, co było wiadomo do tej pory i co jest powtarzane przy każdej nadarzającej się sposobności. Emocji przysporzył tylko fakt, ze prowadzący debatę skrócił ją o 20 minut, nie dając dojść do głosu wszystkim, którzy tego głosu się domagali…

Przedstawiciele krajów, które wprowadzają przepisy o płacy minimalnej, po raz kolejny w Brukseli zasłaniali się ochroną praw pracowniczych i socjalnych, wyjątkowo obrazowo przedstawiając wizję kierowcy zawodowego, który rzekomo jest przez pracodawców wykorzystywany, śpi w nieludzkich warunkach, a stawki za godzinę jego pracy są niemal głodowe. – Państwa członkowskie muszą mieć możliwość wprowadzania własnych regulacji. Francja i Niemcy tak robią, próbują walczyć z nadużyciami, które są wszystkim znane: niepewność socjalna, nieuczciwa konkurencja, to zmierza w kierunku anty-Europy. Zamiast tworzyć przepaści, trzeba je po prostu przezwyciężać – tłumaczyła Jutta Steinruck niemiecka europosłanka. Ale, pomimo, tak zdecydowanego stanowiska i pewności co do jego słuszności, na pytania innych uczestników debaty nie chciała odpowiadać.

Może powodem takiej niechęci do wchodzenia w dyskusję przez niemiecką europosłankę jest fakt, że w opozycji do tej tezy stoją rzeczowe argumenty pozostałych krajów członkowskich. Jak zawsze, tak i tym razem przedstawiciele „nowej Unii Europejskiej” podnieśli kwestie zbyt dużych i niepotrzebnych wymogów administracyjnych, które są wprowadzane przy okazji przepisów o płacy minimalnej. Kluczowym argumentem podnoszonym na forum było też łamanie podstawowych zasad funkcjonowania UE, czyli swobody przepływu towarów, ludzi, usług i kapitału.
Rozmawiamy o płacy minimalnej w kontekście transportu międzynarodowego, choć wbrew pozorom nie o samą wysokość płacy tutaj chodzi – podkreślał Kosma Złotowski, polski europoseł. – Same stawki godzinowe, narzucone niezgodnie z traktatem przez Francję i Niemcy to tylko wierzchołek góry lodowej. Pozostała część tej góry, która może zatopić ten sektor w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej, to częste kontrole, konieczność kosztownego tłumaczenia dokumentów, nieproporcjonalne kary finansowe, sięgające setek tysięcy euro, czy obowiązek zatrudnienia przedstawiciela za granicą. Spełnienie tych wymogów to ogromny wysiłek finansowy, często przekraczający możliwości przedsiębiorców. Komisja podjęła co prawda odpowiednie kroki prawne, ale zakres tych działań jest zbyt wąski – dodał.

I tu jest pies pogrzebany – bo pomiędzy tymi dwoma frontami, niejako „w rozkroku”, stoi Komisja Europejska, która podkreśla, że przepisy o płacy minimalnej są niezbędne i w pełni je popiera, ale raczej nie do końca w takiej formie, jak np. we Francji, czy w Niemczech, gdzie wprowadzane regulacje znacząco ograniczają swobodę świadczenia usług.
Dla KE, sytuacja ta wydaje się być patowa – w końcu to „stara Europa” buntuje się przeciwko młodym wilczkom, które w ich mniemaniu, chcą wygryźć ich rodzime przedsiębiorstwa ze wspólnego, europejskiego rynku. Jak? Poprzez świadczenie świetnej jakości usług w przystępnej cenie, szybko, sprawnie, a do tego ze świetną obsługą – w końcu zasada „nasz klient – nasz pan” od czasów upadku komunizmu w Polsce głęboko wryła się w serca i głowy naszych przedsiębiorców. Tak więc firmy transportowe z Niemiec, Francji, Hiszpanii, czy Holandii powoli muszą ustępować pola polskim przewoźnikom. I to się im już nie podoba – powoli wspólny wewnętrzny i spójny rynek przestaje się opłacać. Cytując klasykę: „Sąd, sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie!”. Tak więc wprowadzone zostały przepisy o płacy minimalnej w Niemczech i Francji. A, że Komisja Europejska jednak jest pod sporym wpływem starych państw członkowskich, to nie ma się co dziwić, że stanęła przed nie lada wyzwaniem: jak ukrócić tę samowolę i jednocześnie im nie podpaść…?

Jeśli chodzi o wprowadzanie płacy minimalnej, Komisja wita z zadowoleniem takie rozwiązania, bo to jest zgodne z programem Komisji. Ale takie rozwiązania krajowe muszą być w pełni zgodne z prawem unijnym, z zasadami traktatu odnośnie swobodnego przepływu towarów i usług. (…) Uważamy, ze systemowe stosowanie płacy minimalnej przez Francję i Niemcy do wszystkich operatorów w transporcie międzynarodowym ogranicza te swobody w nieproporcjonalny sposób – mówiła Violeta Bulc, europejska komisarz ds. transportu. – Trzeba zapobiec nieskoordynowanym działaniom, które dzielą wewnętrzny rynek europejski – dodała.

W odpowiedzi, czeska europosłanka Martina Dlabajova pytała: – Kto, jeśli nie Komisja ma zablokować ten protekcjonizm w Europie? Kto będzie stawał po stronie tych protestujących firm transportowych, które od kilku miesięcy funkcjonują w prawnej próżni? Czy naprawdę o taką Europę walczyliśmy?

Niestety, pytania te pozostały bez odpowiedzi.

Renata Struzik