„Rozciągnięcie niemieckich przepisów prawa pracy na polskich przedsiębiorców transportowych jest pogwałceniem zasad Traktatu Rzymskiego, który mówi, że stosunki pracy i inne zobowiązania tego typu są oceniane według prawa obowiązującego w siedzibie pracodawcy. Są też pogwałceniem prawnej jurysdykcji państwa polskiego, bo nagle polski przedsiębiorca – którego firma zarejestrowana jest w Polsce, tu płaci podatki i podlega tutejszym przepisom – musi się podporządkować przepisom niemieckim. Wywołuje to także konflikt z polskimi przepisami prawa pracy, które są sprzeczne z regulacjami niemieckimi – mówi z naciskiem Maciej Wroński, przewodniczący Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska, skupiającego przedsiębiorców z branży transportowej. Przewodniczący Wroński podaje też twarde argumenty, które obalają niemieckie twierdzenia, że objęcie przepisami o płacy minimalnej polskich firm wynika tylko i wyłącznie z chęci zapewnienia zatrudnianym przez nich kierowcom godnych i równych warunków pracy.

Główny argument niemieckich socjaldemokratów jest taki, że polscy pracownicy za granicą muszą mieć możliwość dostosowania się tam do zwiększonych kosztów utrzymania, a stawka 8,5 euro ma im to zapewnić. Tymczasem polskie przepisy zadbały o polskich pracowników, bo kierowca w podróży służbowej otrzymuje rekompensaty związane z niedogodnościami pracy na wyjeździe i zagranicą. Mam tu na myśli obligatoryjne diety oraz ryczałt za nocleg. Daje mu to w sumie około 7-8 euro za godzinę. Tymczasem niemiecki ustawodawca w ogóle nie wziął tego pod uwagę, bo tam nie ma tych dodatków. Gdy więc polscy przedsiębiorcy zastosują się do nowych niemieckich przepisów o płacy minimalnej, to będą musieli płacić kierowcom około 15-16 euro za godzinę! A to oznacza drastyczny spadek konkurencyjności – tłumaczy Maciej Wroński.

My już teraz płacimy naszym kierowcom europejskie stawki, bo inaczej oni by u nas nie pracowali – mówi „Wpisowi” Leszek Luda, prezes Związku Pracodawców Polska Unia Transportu i właściciel firmy przewozowej we Wrocławiu. – Tyle że robimy to trochę inaczej niż Niemcy, bo u nas są diety (49 euro na dzień) i ryczałty za noclegi (37,5 euro), a u nich nie. Gdy połączymy obydwa te systemy płac, to okaże się, że musimy płacić więcej niż w Niemczech. A chyba nie taki był zamiar niemieckich prawodawców. No, chyba że chodzi o wyrzucenie nas z rynku – dodaje. Wygląda na to, prezes Luda we wszystkim ma rację oprócz tego rzuconego z grzeczności słówka „chyba”…”

Więcej:

http://www.fronda.pl/a/jak-niemcy-uderzaja-w-polskich-pracownikow,50769.html