„Znosimy bariery, ułatwiamy życie”. Wygłoszone przez Premiera Donalda Tuska słowa w dniu 7 lipca br. na terenie Giełdy Papierów Wartościowych budzą nadzieję na normalność. Ale tymczasem deklaracja złożona polskim przedsiębiorcom obowiązuje chyba tylko samego Premiera, bo już jego urzędnicy nie czują się nią związani.
Doskonałą ilustracją jest działalność Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, gdzie kilkuset urzędników stara się udowodnić swoją rację bytu. O przeroście administracyjnym w tym urzędzie pisaliśmy jeszcze w zeszłym roku, wskazując, że aparat administracyjny Inspekcji, w samej tylko centrali, to przeszło kilkaset urzędników. I jest ich grubo dwa razy więcej niż inspektorów wykonujących kontrole na drogach i w przedsiębiorstwach.
Trzeba przy tym uczciwie przyznać, że jest to „zasługa” kolejnych rządów, a nie tylko obecnej koalicji. Niemniej obecna koalicja działa już przeszło dwa lata i nikt nie podjął się reformy tej biurokratycznej i nieefektywnej machiny. Reformy pozwalającej na przesunięcie urzędników na drogi, tam gdzie są oni nam potrzebni. Reformy, która pozwoliłaby na wydawanie od ręki, lub w krótkim terminie zaświadczeń, zezwoleń, licencji i innych wymaganych prawem dokumentów.
Tymczasem nie dość, że nie doczekaliśmy się prób jakiejkolwiek reformy skostniałych struktur, to na dodatek urzędnicy starają się cały czas poszerzać swoje „królestwo”, mnożąc formularze, procedury i zakres informacji, których żądają od przewoźników i ich kierowców. Na dodatek czynią to bezprawnie. Przypomnijmy w tym miejscu Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej, gdzie w art. 7 zapisane jest że: Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.
Tym samym organ administracji rządowej, jakim jest Główny Inspektor Transportu Drogowego, a także działający w jego imieniu urzędnicy, mogą żądać od nas jedynie tego co literalnie wskazuje ustawa. Niestety to tylko teoria, gdyż praktyka dnia codziennego pokazuje, że z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, „kreatywni” urzędnicy wymyślają druczki, które zmuszeni są (prawem kaduka), wypełniać petenci, Na druczkach pojawiają się coraz to nowe pola na informacje, których nie znajdziecie w jakichkolwiek przepisach o transporcie drogowym.
I tu jako przykład można wskazać druczek, który trzeba wypełnić, aby uzyskać świadectwo kierowcy. Dla porównania pokazujemy Wam dotychczasowy i nowy druczek. Stary (pierwszy obraz) był prosty i zawierał jedynie niezbędne i zgodne z prawem oświadczenia. Natomiast w nowym (drugi obraz)b należy podać szereg informacji, które powinny być sprawdzane, ale w zupełnie innych procedurach i przez zupełnie inne organy.
Stary druk
Nowy druk

I tu przypomnijmy z kolei co mówi w tej sprawie ustawa o transporcie drogowym? Otóż zgodnie z art. 32b ust. 5 tej ustawy do wniosku, dołącza się: kopię licencji wspólnotowej; zaświadczenie o zatrudnieniu kierowcy oraz kopię karty kwalifikacji kierowcy oraz posiadanego prawa jazdy; kserokopię dokumentu tożsamości; kserokopię prawa jazdy; kserokopię dokumentu potwierdzającego ubezpieczenie społeczne kierowcy.
I tylko tyle!
A teraz zastanówmy się nad konsekwencjami. Biuro Transportu Międzynarodowego wydaje takich zaświadczeń kilkadziesiąt tysięcy w skali roku. Znalezienie i wpisanie przez pracodawców wszystkich wymaganych (niezgodnie z prawem) informacji, to od kilkunastu do kilkudziesięciu minut dodatkowego czasu poświęconego na przygotowanie wniosku. W skali kraju zrobi się z tego kilkadziesiąt tysięcy roboczo godzin więcej! Także sami urzędnicy będą zapewne chcieli przetwarzać te informacje (bezprawnie!), a to kolejne tysiące roboczo godzin. No i na koniec wystarczy się pomylić (liczna potencjalnych pomyłek to też kilka tysięcy rocznie), aby przysporzyć wszystkim dodatkowej roboty i przedłużyć czas na oczekiwanie na zaświadczenie niezbędne kierowcom do pracy.
Czy ktoś panuje nad tym cyrkiem? I czy ktoś to nadzoruje?