Szacuje się, że mimo kontroli codziennie skutecznie przedostaje się do Anglii około 40 nielegalnych imigrantów. Choć padło wiele obietnic i wiele razy próbowano zlikwidować koczowiska imigrantów w Calais, sytuacja polskich przewoźników wykonujących transporty do Wielkiej Brytanii nadal jest bardzo trudna. A mandat za imigrantów – nadal jest wysoki: do 2 tys. funtów za każdego „gapowicza” ukrytego w naszej ciężarówce.

Jak zminimalizować ryzyko otrzymania tak wysokiej kary? Jak zabezpieczyć się przed przykrymi następstwami wtargnięcia imigrantów do naszej naczepy? Poniżej kilka porad.

Przede wszystkim należy zaznaczyć, że przypadki, w których imigranci wtargną do naszej naczepy w okolicach portu w Calais lub w Dunkierce, a nasz kierowca tego rzeczywiście nie zauważy, to zjawisko marginalne. Taką sytuację bowiem zazwyczaj jest łatwo zauważyć i zgłosić wjeżdżając do portu. Przykre konsekwencje mają te przypadki, w których kierowca jest nieświadomy tego, że przewozi pasażerów na gapę i próbuje z nimi przekroczyć granicę.

Musimy sobie w tym miejscu uświadomić, że aby przedostać się bez dokumentów gdzieś z Bliskiego Wschodu aż do Francji trzeba wykazać się sprytem, pomysłowością i odwagą. Ciekaw jestem, ilu z was udałaby się taka sztuczka.

A teraz popatrzmy wspólnie na mapę: wystarczy sekunda, aby dojść do wniosku że właściwie 99 proc. ciężarówek jadących w Belgii autostradą A10 od Gentu w stronę Brugii docelowo śmiga na prom albo do Dunkierki, albo do Calais. To samo będzie dotyczyło ruchu na francuskiej autostradzie A25 od Lille w kierunku północnym… I na A26 od Arras w kierunku Calais. Widzicie to, prawda?

Ciche włamania daleko od portów najgorsze

Potencjalni pasażerowie na gapę także to widzą. Oni też mają telefony, a w nich mapy. Mówimy tutaj o setkach kilometrów autostrad, gdzie postój na każdym parkingu – nawet 140 km przed portem – to proszenie się o kłopoty.

Miałem kiedyś kierowcę, który jadąc do Anglii – mimo ostrzeżeń – uwielbiał stawać na A10 przy Jabbeke (szósty zjazd). Oczywiście, to nie mogło się dobrze skończyć. Jak mówi przysłowie – do trzech razy sztuka…

Najgroźniejsze włamania to wbrew pozorom nie takie, gdy ciężarówki zatrzymywane są siłą na kilka kilometrów przed portem. To te, dokonywane po cichu, pod osłoną nocy, na parkingach oddalonych często o ponad 100 km od portu.

Jak się przed tym obronić? Dobrym pomysłem będzie uzyskanie akredytacji Border Force.

W skrócie – na czym to polega? Ano, na wdrożeniu procedur – polegających głównie na sprawdzaniu ciężarówki/zestawu na każdym z postojów. To przecież nic nowego – wasi kierowcy i tak powinni to robić. Być może niektórzy z was i tak (bardzo mądrze!) wymagają, aby kierowca odnotowywał fakt takiego sprawdzania. Stąd już tylko krok do otrzymania akredytacji.

Efektem wdrożenia takich procedur będzie uzyskanie certyfikatu wydawanego przez Border Force, który w niektórych przypadkach pomoże znacznie zredukować wysokość ewentualnej kary, a w innych wręcz pozwoli całkowicie jej uniknąć.

Włam na promie

Drugą, równie częstą sytuacją jest włamanie się imigrantów do naszej naczepy już podczas przeprawy promowej. Często podczas przeprawy – gdy ciężarówki są zamknięte pod pokładem, bez nadzoru kierowców – imigranci zmieniają środek transportu, aby zwiększyć swoje szanse na uniknięcie wykrycia po stronie angielskiej.

To z kolei stawia przewoźnika trochę w sytuacji bez wyjścia – nawet jeśli kierowca wyjeżdżając z promu zauważy, że ma nieproszonych gości na naczepie i zgłosi to po angielskiej stronie, prawdopodobnie czeka go wysoki mandat. Tutaj drakońskie kary dają jednak efekt odwrotny od oczekiwanego: postawcie się na miejscu kierowcy, który wyjeżdżając z promu zauważył, że ma gapowiczów. Taki kierowca wie, że jest niewinny – imigranci weszli mu na naczepę, gdy ciężarówka stała zaparkowana pod pokładem promu – i w żaden sposób nie mógł temu zapobiec. Bo przecież nie wolno mu przebywać na pokładach samochodowych podczas przeprawy.

Dodatkowo, firma w której pracuje akurat nie ma akredytacji Border Force, więc wie również, że nawet jeśli zgłosi się sam do Border Force po angielskiej stronie, to i tak dostanie wysoki mandat (a może grozić mu także areszt). W takiej sytuacji część kierowców, jakby to ująć – postanawia „strugać pawiana” i udaje, że nic nie zauważyło. Liczą na łut szczęścia – a następnie wypuścić gapowiczy na pierwszym parkingu bez kamer po drugiej stronie kanału La Manche. Najlepiej przy lesie…

Błąd. Wiem, że pewny mandat (od którego można się później jednak odwoływać) za przewóz imigrantów nie zachęca do samodzielnego zgłoszenia się do Border Force. Mimo wszystko, sytuację taką należy zgłosić absolutnie natychmiast – samemu. W przeciwnym razie kierowcy grozi nie tylko mandat, ale i więzienie. Prościej odwołać się od mandatu, niż zatrudniać prawników w Zjednoczonym Królestwie, żeby wyciągali kierowcę zza krat.

Możemy się tutaj podśmiewywać z wypuszczania imigrantów do lasu, ale tak szczerze, z ręką na sercu – ilu z was podjęło podobne decyzje za waszych kierowców?

– Szefie, jestem już w Anglii, stoję na parkingu i słyszę, że ktoś się dobija do drzwi od wewnątrz naczepy… Wezwać policję?

– Coś ty głupi, wypuść ich po cichu, tak żeby nikt nie widział, i sprawdź co z towarem!

Zapobieganie

Jak wyżej pisałem, większość “skutecznych” włamań zdarza się nie w bezpośredniej bliskości promów, lecz w odległości kilkudziesięciu do około 150 km przed przeprawą promową. Należy więc tak rozplanować pracę, aby nie zatrzymywać się ani na krótką, ani na długą pauzę do 200 km przed planowaną przeprawą. Nawet jeśli miałoby to się wiązać z wykonaniem wcześniejszej pauzy dobowej (i nie „wyjechaniem” całego czasu jazdy), lub koniecznością wykręcenia krótkiej 45-minutowej pauzy wcześniej, niż wymagają tego przepisy.

W przypadku naczep z drzwiami, sam “firmowy” zamek nie będzie wystarczający. Nie wiem czy wiecie o tym, że znaczna część fabrycznych zamków w naczepach ma… ten sam uniwersalny kluczyk. To teraz już wiecie. Dobrym pomysłem będzie zwyczajna, dobra kłódka lub też sztaba antywłamaniowa.

Wskazane jest także zabezpieczenie plandeki/firany linką celną i zaplombowanie jej samemu odpowiednią liczbą plomb (wg. Świadectwa uznania celnego) – nawet jeśli nie jest to wymagane przez nadawcę.

Czujnik ruchu do naczepy – proste mechanizmy są dostępne już od 100 złotych. Bardziej skomplikowane rozwiązania (np. w przypadku wykrycia ruchu potrafiące wysłać SMS kierowcy, dyspozytorowi i właścicielowi firmy) kosztują od tysiąca a półtora tysiąca zł. Nawet te pieniądze to i tak mniej, niż 2 tys. funtów mandatu.

Dobrą praktyką będzie sfotografowanie stanu plomb/plandeki/zamknięcia w momencie pozostawiania pojazdu na pokładzie samochodowym promu i skontrolowanie ponownie stanu naczepy przed zjazdem na ląd.

Dodatkowo aby ułatwić sobie ewentualne odwołanie od nałożonego mandatu należy stosować się do wytycznych Border Force, tj.:

– Naczepa nie może mieć rozdarć plandeki dłuższych niż 25 cm. Wszystkie rozdarcia powinny być zabezpieczone (naprawione) jeszcze przed załadunkiem.

– Naczepa musi być zamknięta na zamek (jak już wyżej pisałem, wskazane jest użycie dodatkowego zamknięcia) natychmiast po załadunku. Kierowca przed zamknięciem naczepy powinien skontrolować, czy nikt się w niej nie ukrywa i odnotować sam fakt dokonania takiego sprawdzenia.

– Nie może być możliwości innego wejścia do naczepy niż przez wejścia zamknięte i zabezpieczone zamkiem, linką celną, plombą itp. Najlepiej posłużyć się w tym celu świadectwem uznania celnego, jeśli takie posiadamy i zabezpieczyć wszystkie punkty zgodnie z w/w świadectwem.

– Jeśli do zabezpieczenia naczepy używamy innych plomb niż plomby celne wpisane w dokumenty transportowe, plomby takie muszą mieć numery seryjne, które z kolei kierowca musi odnotować w dokumentach. Ceny plomb zaczynają się od 1,50 zł netto/sztuka. Nie warto więc na tym oszczędzać.

– Przed samym wjazdem na terytorium Wielkiej Brytanii (a w praktyce – do wyznaczonej strefy kontroli mieszczącej się w porcie jeszcze po stronie Francji) należy sprawdzić stan wszystkich zamknięć, linek, pasków, plomb oraz samej plandeki. Należy sprawdzić także, czy numery plomb zgadzają się z numerami odnotowanymi w dokumentach.

– Należy sprawdzić dach pojazdu, oraz wszystkie zewnętrzne schowki (paleciary, większe skrzynki narzędziowe itp.), a także przestrzeń za owiewkami kabiny.

Ponadto zgodnie z zasadami ogólnymi Border Force – Civil Penalty – Code of practice, pkt. 1.3:

– Pojazdy na trasie do Wielkiej Brytanii powinny być regularnie sprawdzane, aby upewnić się, że nikt do nich nie wszedł, szczególnie po postojach, podczas których pojazd był pozostawiony bez nadzoru.

– W pojeździe powinien znajdować się dokument przedstawiający szczegółowo system stosowany dla zapobieżenia wejściu nieupoważnionych osób do pojazdu; powinno być możliwe niezwłoczne okazanie takiego dokumentu na żądanie urzędnika służb imigracyjnych w razie sytuacji grożącej odpowiedzialnością karną.

– W pojeździe musi znajdować się raport zawierający szczegółowy opis wszystkich przeprowadzonych kontroli. Jeżeli to możliwe, treść takiego raportu powinna być potwierdzona przez osobę trzecią, która była świadkiem kontroli lub sama ją przeprowadziła po uzgodnieniu z właścicielem, najemcą lub kierowcą, jako że raport będzie miał wtedy wyższą wartość dowodową.

– Właściciele, najemcy i kierowcy mogą zlecić dokonanie w ich imieniu wymaganych kontroli osobom trzecim, niemniej jednak pozostaną odpowiedzialni i podlegać będą karze w razie niezapewnienia skutecznego systemu lub właściwej realizacji tego systemu w danej sytuacji.

– Jeżeli przeprowadzone kontrole wskazują, że mogło dojść do naruszenia bezpieczeństwa pojazdu lub, jeżeli właściciel, najemca lub kierowca ma inne podstawy do podejrzeń, iż doszło do wejścia osób nieupoważnionych do pojazdu, nie wolno wjechać nim na pokład statku, samolotu lub pociągu zmierzającego do Wielkiej Brytanii lub też do brytyjskiej kontroli imigracyjnej działającej na terenie wyznaczonej strefy kontroli poza terytorium Wielkiej Brytanii. Wszystkie takie okoliczności muszą zostać zgłoszone w najszybszym możliwym terminie policji kraju, w którym doszło do takiej sytuacji, lub w ostateczności podczas kontroli paszportowej w porcie załadunku na statek. W razie zaistnienia trudności właściciele, najemcy i kierowcy powinni zwracać się o radę do Służb Granicznych i Imigracyjnych w porcie przeznaczenia.

Dużo papierologii, prawda? Jednak może warto rozważyć zastosowanie się do powyższych wytycznych, skoro parę wypełnionych formularzy pozwoli zaoszczędzić tysiące funtów na ewentualne mandaty. A w przypadku kierowcy, może nawet uchronić go przed więzieniem. Taki argument powinien przekonać nawet najbardziej opornych driverów.

Na koniec – odrobina angielskich przepisów

W praktyce wysokość wymierzanych kar jest znacznie mniejsza niż wspominane wyżej 2 tys. funtów. Kary te zazwyczaj wahają się w okolicach 500-600 funtów za imigranta. Nawet jednak od takich niższych mandatów zawsze warto się odwoływać, zwłaszcza jeśli spełniamy wyżej przytoczone wytyczne. Zgodnie bowiem z paragrafem 34(3) angielskiej Ustawy z 1999 roku “o imigracji i udzielaniu azylu”:

„(…) jeżeli zarzuca się komuś, że podlega karze z paragrafu 32 tej ustawy za wwiezienie do Zjednoczonego Królestwa osoby nielegalnie przekraczającej granicę, może on w swojej obronie wykazać, że:

– nie wiedział i nie miał uzasadnionych podstaw, by podejrzewać, że osoba nielegalnie przekraczająca granicę była, bądź mogła być ukryta na pokładzie pojazdu,

– pojazd był objęty skutecznym systemem, którego celem było zapobieganie przewożeniu osób nielegalnie przekraczających granicę; i w tym konkretnym wypadku osoba bądź osoby odpowiedzialne za funkcjonowanie tego systemu wypełniły właściwie swoje obowiązki.”

Nie dajcie się. W razie czego – odwołujcie się. Powodzenia!

Źródło: trans.info

Opracował: Paweł Ziaja

Fot. Pixabay/AndreasGoellner