Lewiatan, podobnie jak TLP, jest zdecydowanie przeciwny wprowadzeniu zmian w dyrektywie 96/71/WE dotyczącej delegowania pracowników – tak w kilku słowach można zrelacjonować konferencję, którą Konfederacja zorganizowała w Warszawie w poniedziałek. Za tą tezą opowiedziało się również wielu przedstawicieli biznesu oraz ekspertów, którzy byli na miejscu.

DSC_0057

Podczas poniedziałkowej konferencji można było łatwo zauważyć, że zmiany w dyrektywie 96/71/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 16 grudnia 1996 r. dotyczącej delegowania pracowników sieją zamęt zarówno wśród pracodawców z różnych branż, prawników, jak i przedstawicieli świata nauki. Największy niepokój budzą niejasne konstrukcje niektórych przepisów, brak doszczegółowienia innych oraz, przede wszystkim, brak konkretnych rozwiązań, które mogłyby zostać zastosowane. A to z kolei może doprowadzić do nakładania ogromnych kar zarówno na polskich przedsiębiorców, jak i ich zagranicznych kontrahentów za niestosowanie się do zapisów ustawy. Tylko jak się stosować, skoro brak jest wytycznych, które wskazałyby i wytyczyły ww. przedsiębiorcom odpowiednią drogę…?

Najbardziej niepokojący i budzący nasze największe wątpliwości jest fakt, że te przepisy są niejasne. Niebezpieczeństwo kryje się w tym, że nikt do końca nie potrafi dzisiaj powiedzieć, jakie będą skutki wprowadzenia poszczególnych przepisów, a uznaniowość państw członkowskich poszczególnych będzie bardzo duża – podkreślił mecenas Robert Lisicki, ekspert ds. międzynarodowego prawa pracy Konfederacji Lewiatan.

Jak wskazywali eksperci, zmiana dyrektywy o delegowaniu pracowników niekoniecznie wpłynie na poprawę ich sytuacji na rynku pracy. Wprost przeciwnie – jeśli zostanie ona wprowadzona, pojawi się mnóstwo rozwiązań, mających na celu obejście niewygodnych przepisów. I to niekoniecznie z korzyścią dla pracowników, gospodarki danego kraju, czy nawet pracodawcy. Dr Grzegorz Baczewski wskazał na możliwość pojawienia się tzw. firm-przykrywek, nierejestrowanego zatrudnienia, tzw. „na czarno”, permanentnego delegowania, łamania praw pracowniczych, czy zaniżania kosztów pracy.

Sądzimy, że efektem tej dyrektywy będzie również to, iż ci pracownicy będą nadal pracować w krajach europejskich i ich warunki zatrudnienia niewiele się zmienią, ale zmieni się ich pracodawca. Ponieważ dużo prościej będzie współpracować polskim pracodawcom w całej Europie z lokalnymi agencjami/pracodawcami, zatrudniającymi osoby z Polski – dodała Agnieszka Zielińska, kierownik biura Polskiego Forum HR. Inną opcją będzie też osiedlanie się polskich pracowników w kraju, w którym będą pracować, aby uniknąć obowiązku delegowania. W takiej sytuacji bardzo możliwe, że będą oni wyjeżdżać z całymi rodzinami, co w konsekwencji po pierwsze wpłynie na polską gospodarkę, gdyż nie będą odprowadzać podatków w Polsce, korzystać tutaj z usług, mieszkać, robić zakupów, itd., a po drugie wpłynie również na gospodarkę innych krajów, gdyż, m.in. będą oni korzystać z tamtejszych świadczeń socjalnych.

Konsekwencji, szczególnie tych negatywnych, zapewne będzie więcej. Zrównanie płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu, co ma na celu zmiana dyrektywy 96/71/WE znacznie zwiększy wydatki po stronie pracodawcy polskiego – do kosztów związanych z wyrównaniem wynagrodzenia pracownika dojdą jeszcze dodatkowe wydatki związane z delegowaniem, gromadzeniem i tłumaczeniem odpowiedniej dokumentacji, zatrudnieniem dodatkowej osoby kontaktowej, kontrolami, rozstrzyganiem sporów, rozpoznaniem prawa, itp.

Czy mamy więc do czynienia z propozycją, która zakończy eksport usług w Europie, która położy kres jednej z czterech podstawowych swobód, budującej wolny rynek europejski i która w końcu doprowadzi do ograniczenia konkurencyjności europejskiej gospodarki? – pytał dr Grzegorz Baczewski, dyrektor Departamentu Dialogu Społecznego i Stosunków Pracy w Konfederacji Lewiatan.

Logika umarła, pozostała tylko polityka – skomentowała mecenas Joanna Jasiewicz, pełnomocnik zarządu związku pracodawców TLP.

Podczas dyskusji panelowej, w której uczestniczyli Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy, Maciej Wroński, przewodniczący związku pracodawców „Transport i Logistyka Polska”, mecenas Joanna Jasiewicz, pełnomocnik zarządu związku pracodawców TLP, dr Grzegorz Baczewski, dyrektor Departamentu Dialogu Społecznego i Stosunków Pracy w Konfederacji Lewiatan oraz Marek Truskolaski, ekspert Polskiego Forum HR, prezes Work Express, każdy z uczestników panelu przedstawił swoją opinię na temat zmian w unijnej dyrektywie o delegowaniu pracowników.

Tak naprawdę zmiana dyrektywy o delegowaniu, przepisy najpierw MiLoG, Loi Macrone, przepisy fińskie, które są w tej chwili przygotowywane, przepisy norweskie, które już obowiązują mają na celu spełnienie jakiejś funkcji politycznej, nie gospodarczej – podkreślał Maciej Wroński. – Problem jest taki, że nasz manewr jest w tej chwili bardzo ograniczony. Dlaczego? Ponieważ jesteśmy bardzo zintegrowani z Unią Europejską. Nasza branża to odczuwa najbardziej – mamy w tej chwili przewagę eksportu nad importem, czyli dodatni bilans handlowy. Jest to sukces naszej gospodarki. Tak więc to jest wciąż jak balansowanie na linie – z jednej strony powinniśmy dbać o swoje interesy i walczyć, może nawet jak Wielka Brytania, zagrozić wyjściem z UE, ale jednocześnie jest pewna granica, do której nie możemy się posunąć, bo jesteśmy za bardzo zintegrowani z Europą, za bardzo nam na tej Europie powinno zależeć – zauważył.

Tak właściwie to Unia Europejska chce sobie zafundować droższe usługi, gorszą konkurencyjność międzynarodową i jeszcze trudności w dostawach… Razem to wszystko wydaje się bardzo złym pomysłem, ale jak się popatrzy na to z punktu widzenia poszczególnych państw członkowskich to okazuje się, że są tacy, którzy widzą jednak pewne plusy – zauważył dr Grzegorz Baczewski.

Powstaje jednak pytanie, czy w związku z tym pozostałe kraje mają stać z założonymi rękami, jeśli będzie to godzić w ich interesy oraz w prawa, z założenia gwarantowane przez Unię Europejską…?

Renata Struzik