Kierowcy ciężarówek i przewoźnicy muszą spełniać restrykcyjne wymogi, aby nie narażać innych uczestników ruchu i pieszych. Tymczasem nikt się nie kwapi, aby to bezpieczeństwo zapewnić kierowcom. I to niekoniecznie na drodze – mowa tu o kradzieżach i rabunkach przewożonych towarów, napadach na kierowców, a w ostatnim czasie również zachowaniu nielegalnych imigrantów, starających się wykorzystać środki transportu drogowego do przekraczania granic. Co na to władze poszczególnych państw oraz Unii Europejskiej? Nic.
Zawód kierowcy nie należy do najbezpieczniejszych. Aby zminimalizować ryzyko popełnienia przez niego błędu i narażenia innych na niebezpieczeństwo, musi on stosować się do restrykcyjnych norm, zarówno polskich, jak i unijnych. Liczne szkolenia, ograniczenia, wymogi i obowiązki to dla niego chleb powszedni. Każde, nawet niezawinione ich naruszenie jest surowo karane. W końcu kierowca zawodowy pokonuje w ciągu miesiąca nawet kilkanaście tysięcy, a w ciągu roku 90-120 tysięcy kilometrów. Dzięki takim procedurom, inni uczestnicy ruchu drogowego mogą czuć się bezpieczniej. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że wypadków drogowych, spowodowanych przez kierowców samochodów osobowych w 2014 roku było prawie 2 razy więcej niż tych, w których sprawcami byli kierowcy samochodów ciężarowych.
Niestety, zapewnienie bezpieczeństwa kierowcom i przewoźnikom nie jest już tak dokładnie i restrykcyjnie obwarowane prawnie, problem jest niedostrzegany, a niejednokrotnie również pomijany. Zarówno przez władze poszczególnych państw, Komisję Europejską, jak i opinię publiczną.
Zdrowie, a nawet życie kierowców i przewoźników coraz częściej jest zagrożone. I to nie, jak mogłoby się wydawać, z powodu wypadków na drodze. Liczba napadów na samochody ciężarowe, ich kierowców i przewoźników oraz kradzieży towaru w ostatnich latach wzrosła. Szczególnie, kiedy do napadów rabunkowych lub aktów wandalizmu doszło jeszcze nowe zagrożenie ze strony nielegalnych imigrantów, którzy chcą wykorzystać środki transportu drogowego, aby przedostać się za granicę. Niszczą oni przy tym przewożone ładunki, pojazdy i niejednokrotnie bezpośrednio zagrażają życiu i zdrowiu kierowców.
– Tak naprawdę to nikomu nie zależy żeby ten problem rozwiązać, lepiej narażać kierowców na nieprzyjemne sytuacje czy też kary w razie wykrycia ”pasażerów”, a wystarczy stworzyć specjalną strefę buforową przy porcie, przy wjeździe kontrola i oczyszczanie z pasażerów i dalej już kierowca nie powinien odpowiadać. Z tej strefy po pauzie, czy jak tam komu pasuje, wjeżdżałoby się na prom i problem z głowy – proponuje jeden z kierowców na forum strony etransport.pl, który spotkał się już w Calais z próbą wtargnięcia nielegalnych imigrantów do jego pojazdu.
Problemem jest tu zarówno chęć ww. osób do przedostania się za granice, jak i często ich agresja lub po prostu kradzieże. Głośna była w ostatnim czasie sprawa Mariusza Pudzianowskiego, któremu uchodźcy zniszczyli towar właśnie w porcie w Calais. Zamiast zainteresować się problemem zadbania o bezpieczeństwo w takich sytuacjach, opinia społeczna, media i prokuratura skupiły się na rozpatrywaniu zagadnienia, czy dopuścił się on przestępstwa, grożąc uchodźcom, że następnym razem będzie na nich czekał z kijem baseballowym.
Ale sytuacja w Calais i nielegalni emigranci to nie jedyny problem w tym zakresie. Motywów napadów na samochody ciężarowe jest wiele. Podobnie efektów, jakie agresorzy chcą uzyskać. Nie ma jednak na razie skutecznego i funkcjonującego rozwiązania, jak im zapobiec. I nikt się nie kwapi, aby je wypracować. A to z kolei godzi w interes zarówno samych kierowców, firm przewozowych, jak i polskiego rządu. Bo straty firm przekładają się już bezpośrednio na mniejsze wpływy do budżetu państwa.
– Auta okradane są profesjonalnie – duże busy czy solówki, paleciak, kilka osób. W przypadku kradzieży kosmetyków, kierowcy wpuszczono substancję usypiająca do kabiny – mówi Witold Kopka z firmy Mielczarek, której towar został skradziony na parkingu w Polsce.
Powyższy przykład należy do jednego z łagodniejszych. Agresorzy potrafią wtargnąć do kabiny i pobić, a nawet w skrajnych przypadkach zabić kierowcę. Często przewoźnicy i kierowcy muszą ratować się ucieczką.
Złodzieje mają wiele sposobów, aby osiągnąć swój cel. Jedni przebierają się za policjantów, aby zatrzymać pojazd przewożący wartościowy ładunek, inni podjeżdżają do niego w czasie jazdy i przedostają się do naczepy, a jeszcze inni, bez ceregieli, napadają na kierowcę podczas postoju lub od razu dobierają się do cennego łupu.
Niemal w każdym z powyższych przypadków, nawet jeśli kierowca ujdzie bez szwanku i towar nie zostanie skradziony, plandeka lub osłona na naczepie jest zniszczona. A to również są koszty.
Niejednokrotnie funkcjonariusze służb porządkowych odmawiają reakcji lub nawet przyjęcia samego zgłoszenia o incydencie. Oczywiście, mimo to, należy je zgłaszać. Jak podkreślają przedstawiciele Komendy Głównej Policji w Warszawie, wszystkie sygnały o niebezpiecznych incydentach i zagrożeniach, są sprawdzane. Jeśli tylko kierowca wyczuje zagrożenie, powinien więc zadzwonić na alarmowy numer 112. Ważne jest również, aby na postój nie wybierać nieoświetlonych parkingów umiejscowionych na uboczu. Jak mówią, okazja czyni złodzieja.
– W branży, wśród kierowców i przewoźników brak jest poczucia bezpieczeństwa. W jednej ze spółek transportowych kierowcy zaczęli wręcz odmawiać wyjazdów do Wielkiej Brytanii ze względu na napady ze strony imigrantów – mówi Maciej Wroński, przewodniczący organizacji pracodawców „Transport i Logistyka Polska”. – Dlatego TLP postanowiła utworzyć specjalną stronę internetową www.truckattack.eu, za pośrednictwem której można zgłosić napaść, rabunek lub podobne zdarzenie. Chcmy przekazać dane o tych zdarzeniach politykom i urzędnikom z Brukseli, Polski i innych państw unijnych, którzy dzisiaj lekceważą ten problem – tłumaczy.
Faktycznie liczba ataków na ciężarówki i na kierowców mogłaby być zmniejszona, gdyby obowiązujące normy chroniły wystarczająco ich podstawowe prawo – prawo do bezpieczeństwa, a władze podjęłyby działania na rzecz tworzenia bezpiecznych parkingów. Takie działania powinny być jednak podjęte w całej Europie, a najlepiej, gdyby ich koordynacją zajęła się Komisja Europejska.
Renata Struzik TLP