W ostatnich tygodniach coraz częściej w rozmowach z przedsiębiorcami i menedżerami branży transportu drogowego przewijają się tematy takie jak: spadający popyt na usługi transportu drogowego, wzrost kosztów dostępu do infrastruktury drogowej, zbyt duże koszty pracy, pogłębienie się zjawisk nieuczciwej konkurencji, wzrost krajowych barier administracyjnych oraz coraz większa luka na rynku wykwalifikowanych pracowników.
Najwięcej obaw transportowców budzi grudniowa podwyżka niemieckiego myta, która wywraca do góry nogami opłacalność polskiej pracy przewozowej w międzynarodowych przewozach drogowych na kierunku zachodnim. Dla napędzanych olejem napędowym zespołów pojazdów opłaty wzrosły średnio o 15 eurocentów za kilometr. To znacznie więcej niż marża, jaką mieli przewoźnicy na stawce kilometrowej za świadczone na tym najbogatszym unijnym rynku usługi.
Zagrożeni są także przedsiębiorcy, którzy zainwestowali w pojazdy napędzane ciekłym gazem ziemnym (LNG). Były one nabywane w celu obsługi rynku niemieckiego, gdzie traktowano je jako bardziej zielone i przyjazne dla środowiska naturalnego. A wyższy koszt ich nabycia rekompensowała zerowa stawka opłaty za przejazd po niemieckich drogach. Niestety od 1 stycznia 2024 r. dla pojazdów LNG stawka przestanie być zerowa i zbliży się do tej za pojazdy zasilane olejem napędowym.
Uzasadnieniem dla dużych podwyżek, uwzględniających fakultatywne składniki opłat wskazane w nowych europejskich przepisach, jest cel klimatyczny. Opłaty mają zniechęcać przewoźników do wykorzystywania pojazdów z napędem spalinowym i jednocześnie zachęcać do ich wymiany na pojazdy zeroemisyjne, nieemitujące podczas jazdy dwutlenku węgla (CO2). Tą zachętą jest oczywiście zerowa stawka opłaty.
Do pojazdów zeroemisyjnych, w rozumieniu unijnych przepisów o opłatach drogowych, należą pojazdy napędzane silnikami elektrycznymi zasilanymi z akumulatorów (BEV) lub z wodorowych ogniw paliwowych (FCEV) oraz pojazdy spalające wodór (Hydrogen ICE). Dziś na rynku dostępne są przede wszystkim pojazdy BEV, których cena jest czterokrotnie wyższa od ceny napędzanego olejem napędowym ciągnika siodłowego lub samochodu ciężarowego.
CAŁY ARTYKUŁ DOSTĘPNY NA FORSAL.PL TUTAJ.
